Fundacja Onkologiczna Alivia opublikowała raport „W stronę polityki zdrowotnej opartej na danych. Rekomendacje dla Polski”. Po co polskiej onkologii kolejny raport i czy ochrona zdrowia powinna czerpać z menedżerskich technik zarządzania w oparciu o dane znanych z globalnych korporacji, mówi Bartosz Poliński, Prezes Zarządu.
Panie Prezesie, skąd w Państwa Fundacji inicjatywa nowego raportu? Czy w polskiej onkologii każdego roku nie pojawia się wystarczająco wiele podobnych opracowań?
Kiedy w 2019 roku firma MSD ogłosiła kolejną edycję programu grantowego dot. polityki zdrowotnej w onkologii nie miałem wątpliwości, że powinniśmy złożyć naszą aplikację, ponieważ idea raportu dot. tworzenia takiej polityki w oparciu o dane tak naprawdę rodziła się już od 2007 roku. Wtedy na raka zachorowała moja siostra, Agata Polińska, dziś wiceprezes Fundacji Alivia. Wówczas, 14 lat temu, po raz pierwszy mieliśmy z siostrą styczność z systemem ochrony zdrowia w obszarze onkologii. Istotne, że w tym czasie i ja, i Agata pracowaliśmy dla dużych międzynarodowych korporacji. Zajmowałem wtedy stanowisko menedżerskie. Rozdźwięk pomiędzy strategią zarządzania polską onkologią a tym, co znałem z własnych doświadczeń z pracy był ogromny, wręcz szokujący. W czasie choroby mojej siostry z niedowierzaniem patrzyłem na to, jak duży i skomplikowany system polskiej opieki zdrowotnej pochłania miliardy złotych budżetu publicznego, które są alokowane w oparciu o bliżej nieznane przesłanki. Mimo wielu różnych rekomendacji brakowało refleksji, by planować strategie onkologiczne, w tym finansowe, w oparciu o dane.
Na jakiej podstawie decydowano o podziale środków w ramach dostępnej puli budżetowej?
Dodaj chorym odwagi!
Pomagamy chorym na raka w finansowaniu terapii, konsultacji, badań i dojazdów do ośrodka leczenia, a także edukujemy i reprezentujemy pacjentów w debacie publicznej.
Po bliższym przyjrzeniu się mechanizmom finansowania w polskiej onkologii dało się zauważyć, że po prostu nie ma żadnych sensownych danych, które pozwalałyby sterować tym systemem w sposób uzasadniony faktycznymi potrzebami pacjentów i ośrodków, czyli w sposób racjonalny i rzetelny – a co najważniejsze efektywny z punktu widzenia pacjenta. Pracując jako dyrektor departamentu największego operatora telekomunikacyjnego w Polsce miałem dostęp do gigantycznej wręcz ilości danych na temat obszaru, za który byłem odpowiedzialny. Kilka razy dziennie z setek placówek otrzymywałem dane sprzedażowe dotyczące linii produktowych, cyklicznie badaliśmy preferencje klientów prowadzać zaawansowane badania (np. dotyczące wrażliwości cenowej), mierzyliśmy długości trwania poszczególnych etapów procesów obsługi klienta i satysfakcji klienta. To właśnie szczegółowe, regularnie aktualizowane i starannie analizowane dane stanowiły podstawę podejmowania decyzji strategicznych i finansowych. Żaden zarząd nie przekazałby nam żadnych budżetów operacyjnych ani inwestycyjnych, gdybyśmy nie umieli przekonać do swoich pomysłów w oparciu o twarde dane i analizy. Co więcej, jako menadżerowie byliśmy odpowiedzialni za realizację ściśle określonych, mierzalnych celów. W obszarze onkologii zobaczyłem natomiast jeźdźca bez głowy – machina funkcjonowała siłą rozpędu, ale nie wiadomo było, jak to wszystko funkcjonuje naprawdę i czy finansowanie poszczególnych obszarów w onkologii odbywa się zgodnie z rzeczywistymi potrzebami pacjentów, szpitali, lekarzy. Krótko mówiąc, czy jest korzystne i efektywne. Nikogo nie interesowało czy pacjent jest leczony skutecznie czy nie. Żaden z „menadżerów” w onkologii nie miał postawionych celów. Istotne, że o ile w korporacji stawką była większa lub mniejsza sprzedaż usług lub technologii, to w zakresie onkologii chodziło o ludzkie życie. Już w 2007 roku wiedziałem, że ten obszar wymaga gruntownej sanacji. Niestety, po blisko 15 latach nie nastąpiła znacząca poprawa. Jaki jest cel naszego nowego opracowania? Żeby pomóc skutecznie leczyć pacjentów z rakiem w Polsce. Według nas nie da się osiągnąć tego celu, jeżeli będzie się systemem opieki zdrowotnej zarządzało tak, jak do tej pory, czyli w oparciu o tak zwane opinie eksperckie, wolę polityczną, kwestie układów sił i różnych lobby, które walczą pomiędzy sobą. Tak się nie da. Potrzebne są rzetelne dane i dopiero na podstawie tych danych można i należy podejmować konkretne decyzje. Jeżeli to będzie robione, to na końcu tego procesu będzie zadowolony pacjent, który będzie żył dłużej i lepiej – szczęśliwiej. To wartość bezcenna.
Sukcesywnie wdrażane są szpitalne rejestry medyczne, powstało Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (obecnie Centrum e-Zdrowia), stworzono Internetowe Konto Pacjenta. Można zapewne wymienić więcej przykładów rozwiązań nakierowanych na zbieranie danych, które mają pomóc w efektywnym zarządzaniu polską opieką zdrowotną, w tym onkologiczną.
Rzeczywiście, zmiany są wdrażane i jak najbardziej zasługują na docenienie. Chciałabym wyróżnić tu szczególnie dwie osoby. Po pierwsze, pana ministra Adama Niedzielskiego, który myśli i mówi w kategoriach jakości opieki zdrowotnej, tak istotnej dla pacjenta. Minister Zdrowia jasno zaznacza, że jakość będzie mierzona i w przyszłości będzie jednym z najważniejszych silników napędzających polski system opieki zdrowotnej. Postulowane obecnie reformy mają pomóc wyselekcjonować te elementy systemu, które z punktu widzenia pacjenta funkcjonują najlepiej i skierować strumienie pieniędzy właśnie w te miejsca, gdzie efekty świadczeń zdrowotnych rzeczywiście są najlepsze. Widać, że pan minister myśli o tym, żeby premiować efektywność – rzetelne zbieranie i analizę danych oraz właściwe wnioskowanie z liczb i raportów. Największe korporacje nie bez powodu pracują właśnie w ten sposób – to po prostu się sprawdza.
A drugie nazwisko?
To pan profesor Adam Maciejczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, który już od kilku lat przygotowuje i wdraża koncepcję Krajowej Sieci Onkologicznej. O ile jako Fundacja zgłaszamy szereg wątpliwości i zastrzeżeń do Krajowej Sieci Onkologicznej i do Narodowej Strategii Onkologicznej, to mimo wszystko uważamy, że jest istotne, że w obu inicjatywach temat zarządzania w oparciu o dane jest jasno zaznaczony. Doceniamy, że pan Profesor zakasał rękawy i jako pionier w swoim środowisku sukcesywnie wdraża nowoczesny model zarządzania – być może jeszcze pełen niedociągnięć i niedoskonałości, ale zasadniczo jak najbardziej słuszny.
W Państwa najnowszym raporcie pojawiają się nowoczesne koncepcje, ale z wykorzystaniem znanych już i istniejących w polskiej onkologii narzędzi. Dlaczego?
Wielokrotnie zastanawialiśmy się, jaki model zarządzania w oparciu o dane byłby najbardziej efektywny w polskich warunkach. Stoimy na stanowisku, że w Polsce powinna działać sprawna i wpływowa instytucja, która koordynuje wszystkie działania związane ze zbieraniem danych, zapewnieniem jakości i rzetelności danych, a także ich przetworzeniem i opracowaniem z myślą o potrzebach odbiorców końcowych. Zastanawialiśmy się, jaka instytucja mogłaby pełnić taką rolę: Narodowy Fundusz Zdrowia, Ministerstwo Zdrowia a może Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia? Czy może zupełnie nowa instytucja? Po wielu analizach i konsultacjach uznaliśmy, że w dziedzinie onkologii tę funkcję mógłby pełnić Krajowy Rejestr Nowotworów.
Wniosek wydaje się dość zaskakujący – wobec funkcjonowania KRN zgłaszanych jest także wiele wątpliwości.
To prawda i my sami mamy wiele zastrzeżeń odnośnie do sposobu działania tej instytucji. Jednocześnie doskonale wiemy że fakt, iż w ostatnich latach Krajowemu Rejestrowi Nowotworów nie udało się osiągnąć zbyt wielu sukcesów, jest bezpośrednią konsekwencją jego głębokiego niedofinansowania. KRN to instytucja marginalizowana. Aby mogła funkcjonować optymalnie, wymaga nakładów kapitałowych i ludzkich oraz inwestycji w kompetencje. Potrzeba do tego na pewno dobrej woli, ale nie ma wątpliwości, że warto. KRN to instytucja, która już dziś istnieje i którą można transformować do roli o znaczeniu strategicznym. Są jednak pewne warunki sine qua non, które musiałyby zostatać spełnione, aby faktycznie było to możliwe – np. kwestia braku konfliktu interesów – KRN musiałby zyskać pełną niezależność od placówek medycznych, z których zbierałby dane.
Czy to możliwe, że brakuje dobrej woli do zmian, skoro korzyści z wdrażania nowoczesnego systemu zarządzania opartego na rzetelnych danych są, jak Pan zaznacza, ewidentne?
To dosyć trudne pytanie. Wydaje mi się, że są dwie podstawowe siły, które do tego doprowadzają. Pierwsza leży w samym systemie ochrony zdrowia. Warto się zastanowić, czy ewidentne korzyści z efektywnego wydatkowania środków w obszarze opieki onkologicznej na pewno dotyczą wszystkich interesariuszy systemu opieki zdrowotnej? Komu byłoby lepiej pozostać w cieniu, nie być weryfikowanym tak dogłębnie i tak drobiazgowo rozliczanym? To jedna strona medalu.
A druga?
Moja refleksja jest taka, że w obszarze efektywniejszego działania systemu opieki onkologicznej my sami jako społeczeństwo (w tym pacjenci) mamy ważne lekcje do odrobienia. Wydaje się, że dziś nie do końca wymagamy tego, żeby nasze pieniądze, które co miesiąc w różnego rodzaju daninach publicznych przekazujemy państwu, były dobrze, to jest z pożytkiem dla nas, wydawane. Godzimy się słabą jakość, nieefektywne leczenie i ignorowanie potrzeb pacjentów. Presja społeczna na rządzących, na różne gremia odpowiedzialne za polską opiekę onkologiczną jest znikoma. Konieczna jest zmiana myślenia. Dziś niewiele zdrowych osób zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę w każdej chwili może stać się pacjentem onkologicznym. Kiedy spojrzymy na statystyki przeżyć pięcioletnich w onkologii w Polsce i w innych krajach Europy okaże się, że w naszym kraju tracimy około 30-35 [1]tysięcy osób rocznie pomimo tego, że te osoby można było wciąż efektywnie leczyć. Gdyby ci pacjenci zachorowali na raka w Szwecji, żyliby dłużej. W Polsce z powodu nieoptymalnej profilaktyki i leczenia raka tracimy co roku małe miasto. To dane, które powinny nami wstrząsać!
Opracowali Państwo raport zawierający diagnozę stanu polskiej onkologii i propozycje konkretnych rozwiązań. Co dalej, jakie będą kolejne kroki?
Będziemy starali się dotrzeć z naszym Raportem jak najszerzej do środowiska pacjentów, onkologów ale przede wszystkim do decydentów – do tych osób, które projektują poszczególne zmiany regulacyjne w obszarze onkologii w Polsce. Mamy nadzieję, że nasze opracowanie okaże się istotnym zasobem wiedzy dla wielu instytucji i osób, którym los polskich pacjentów nie jest obojętny. Bardzo byśmy się cieszyli, gdyby się okazało, że ten raport jest naszą małą cegiełką na drodze do zbudowania w ciągu kilku lat takiego modelu, który prowadzi do tego, że skuteczność diagnostyki i leczenia, jakość i transparentność wszystkich procesów w obszarze onkologii jest na znacznie wyższym poziomie niż dzisiaj. Powtórzę ponownie: pierwszy krok to zmiana nastawienia. Musimy wzorem najsprawniej działających korporacji myśleć o ludzkim życiu i poprawie jego jakości w kontekście jak najefektywniejszego wykorzystania dostępnego budżetu i ambitnych celów: rzetelnego zbierania, monitorowania i przetwarzania danych oraz efektywnego prognozowania w oparciu o nie. Wzorce z innych krajów pokazują, że mądre zarządzanie w oparciu o dane sprawia, że pacjenci żyją dłużej, że lekarze pracują w bardziej komfortowych warunkach i że są dumni z tego co i jak (nowocześnie i cyfrowo!) robią. Nie ma wątpliwości, że my Polacy na to w pełni zasługujemy.
[1] Wyliczenia Fundacji Alivia na podstawie danych WHO o zapadalności na choroby onkologiczne w Polsce i Szwecji, oraz danych EFPIA o pięcioletnim wskaźniku przeżyć dla tych krajów.